Jak być wystarczająco dobrą mamą?

A jakbyśmy zapisali ten tytuł inaczej, spojrzeli na kobietę, z innej perspektywy? BYĆ- WYSTARCZAJĄCO DOBRĄ- MAMĄ. Podróż w dorosłe życie każdej z nas, zaczyna się z głową pełną marzeń i kreatywnych pomysłów. Jest w niej również miejsce na ślub, męża, dom, dzieci. Wiele kobiet szybko podejmuje decyzję o małżeństwie i macierzyństwie, nie zauważając, że nie zdążyły BYĆ sobą, a już wchodzą w kolejne role społeczne. Dlaczego tak ważnym jest, aby najpierw poznać siebie? Większość kobiet, z którymi pracuję, zapytane, czy się lubią, jakie mają mocne strony, co jest ich potencjałem, gdzie drzemie ich wewnętrzna moc, nie są w stanie odpowiedzieć na te pytania. Kiedy pytam o to, kim są, opowiadają o dzieciach, mężu, psie, czy pracy. Niewielki odsetek, opowie naprawdę o kobiecie, która siedzi przede mną. Każda taka historia zaczyna się wiele lat wcześniej, w domu rodzinnym. Tam nabywamy schematów, które podświadomie realizujemy w życiu dorosłym. My, jako kobiety, żyjące w Polsce, słysząc „wystarczająco dobra mama”, mamy od razu sygnał- „matka Polka”. Słyszałyśmy to niezliczoną ilość razy. Jak powinniśmy? Czego nie wypada? Kiedy jest wystarczająco dobrze? Tylko według kogo? W Wikipedii, znajdziemy opis „matki Polki”, jako symbol kobiety patriotycznej, która całe swoje życie poświęciła rodzinie i wychowaniu dzieci, jako matka. Jednak, czy nie pełni to roli mitu społecznego? Czy całkowite „poświęcenie” siebie, na rzecz „dobra wspólnego”, nie jest utratą siebie- swojego BYĆ. Być wystarczająco dobrą mamą? Przyjrzyjmy się jaką „jakość” do rodziny wnosi mężczyzna, a jaką kobietą. Nasze uwarunkowania społeczne i religijne zakłócają nam podstawowy przekaz tych „jakości”. Jak byśmy wzięli pod uwagę mężczyznę i kobietę, którzy budują swoje partnerstwo, widzimy wiele naleciałości i niewspierających przekonań dotyczących budowania ich relacji, komunikacji, znaczenia, jakie każdy z nich, bez względu na płeć, wnosi do kolejnej komórki społecznej jaką jest rodzina. Według wielu filozofów, terapeutów, psychologów- ja odwołam się tutaj do wiedzy i metod Berta Hellingera- mężczyzna i kobieta tworząc związek, tworzą wyjątkową i niepowtarzalną więź. Mężczyzna, jakbyśmy go określili na przykład numerem jeden (nie jeden, dlatego, że jest ważniejszy, jedynie dlatego, aby łatwiej nam było zobrazować sytuację). To pozycja, na której, ten mężczyzna wie, że wybierając sobie kobietę, za żonę, czy partnerkę,  staje się odpowiedzialny za bezpieczeństwo i stabilność. To on, toruje drogę kobiecie i dzieciom. On z przysłowiową maczetą, przedziera się przez dżunglę, żeby przeprowadzić swoją partnerkę- żonę i ich dzieci, aby o nich zadbać. Jeżeli byśmy mieli powiedzieć, za co odpowiada mężczyzna- ojciec, jakie wartości wnosi dla swoich dzieci, będzie to informacja o działaniu, wychodzeniu do świata, o sposobie wyrażania się, mówienia swojej prawdy, obstawania za sobą. O tym, jak dążyć do celu, konsekwentnie realizować swoje plany. Będzie pokazywał nam, jak wyznaczać granice i dbać o nie. Ojciec, będzie uczył nas, w jaki sposób obchodzić się z pieniędzmi, jak je zarabiać i wydawać. On dba o stabilizację, ponieważ jest podstawą- fundamentem, pierwszym nauczycielem tego, co dzieci wyniosą do dorosłego życia, i według jakich wzorów będą kształtowały kolejne jednostki społeczne. Jeśli mielibyśmy teraz przyjrzeć się kobiecie. To przy niej, przy matce są nasze początki, to z nią wiążemy się najbardziej emocjonalnie, bo każde dziecko w momencie porodu, zna bardziej swoją mamę, niż ona swoje dziecko, bo ono w czasie ciąży czuło jej emocje, radości i smutki. To matka uczy nas i odpowiada za karmienie, budowanie więzi i relacji, zarówno z samym sobą, ze swoim ciałem, z dotykiem. To od niej pierwszej dostajemy właśnie ten dotyk, to czucie zewnętrzne. Od niej dostajemy ciepło, od samego początku naszego istnienia. Ona odpowiada za bliskość, intymność, za tą relację, jedyną na świecie- między dzieckiem, a matką. Ona nas karmi. Daje nam poczucie bezpieczeństwa w czuciu, w tym, że jesteśmy zaopiekowani, tak wewnętrznie, emocjonalnie. Ona pokazuje nam pierwszy schemat budowania partnerstwa- relacji. Uczy, jak zaopiekować się sobą. Matka daje moc, buduje wewnętrzną siłę, którą ojciec później wzmacnia, abyśmy mogli z odwagą wychodzić do świata i realizować swoje plany. Nie ma ważnego lub ważniejszego rodzica. W rodzinie, nie ma ani, szyi ani głowy. Jest dwoje równowartościowych partnerów, wnoszących zupełnie inne jakości do relacji, jaką razem tworzą- do rodziny. Wiele stereotypów i społecznych nacisków utrudnia nam budowanie szczęśliwych związków. Zapominamy, że tworząc kolejną komórkę społeczną, nie wchodzimy do niej jako czysta kartka. Każdy z nas zarówno kobieta, jak i mężczyzna, wnoszą bagaż doświadczeń i schematów, których nauczyli się w swoich domach.  Tego, co obserwowali w budowaniu relacji, między kobietą a mężczyzną, między matką, a ojcem. WYSTARCZAJĄCO DOBRA MAMA To nie jest łatwe być- mamą.  Najczęściej, kiedy dowiadujemy się, że jesteśmy w ciąży, pierwsze, co robimy, to kontaktujemy się z osobami, które mają już dzieci, lub z własną mamą. Wujek Google, Instagram i inne dostępne możliwości, które mamy na wyciągnięcie ręki wykorzystujemy do tego, aby posiąść wiedzę na poziomie ekspertskim. Drogie panie, pewnie już tam byłyście, szukałyście porad jak najlepiej, najwspanialej, najdokładniej zająć się swoim dzieckiem. Jednak niewiele z nas, „kontaktuje się” same ze sobą, ze swoją intuicją, z czuciem.  Mam na myśli te momenty, kiedy pytamy się same siebie: Jaką mamą chcę być?, Co dla mnie, i tylko dla mnie, znaczy macierzyństwo, na każdym jego etapie?, Co ja wewnętrznie czuję, że dla mojego dziecka będzie najlepsze?.  I tu odwołuje się do tego, co każda z nas chociaż raz przeżyła, odczuła, doświadczyła. To jest ta chwila, kiedy Wiesz- CZUJESZ, że z Twoim dzieckiem „coś” jest nie tak, że słyszysz, nie tylko uszami, ale wewnętrznym głosem, że ono inaczej zaczyna kasłać, że to, co mówi jest w innej energii, że mówi jedno, a Ty wiesz, że chodzi o coś innego. To chwila, kiedy przychodzi ze szkoły, rzuca plecakiem, ale nakłada uśmiech na twarz i mówi, że jest wszystko okej. Znacie to? Mówię tutaj o intuicji,  o wewnętrznym głosie, który każda z nas ma, tylko nie mamy z nią połączenia. To kolejny nasz zmysł. Dziwne odczucie w ciele, że z naszym dzieckiem coś się dzieje. Przeczuwamy. Wiele razy wiemy szybciej, lepiej, dogłębniej, niż niejeden psycholog, terapeuta i lekarz. Też jestem absolwentką szkoły dla rodziców i wychowawców, ona pozwoliła mi otworzyć głowę na inne spojrzenie na tą, jakże niesamowitą rolę w moim życiu, jaką jest macierzyństwo. Jednak nadal stwierdzam, że im bardziej czuję, tym lepiej wiem, co dzieje się z

Dlaczego się rozdajemy?

Od najmłodszych lat uczono nas, jak być grzeczną, ułożoną, dobrze uczącą się, zadbaną, elokwentne, … i tu można by wymieniać i wymieniać. Kobiety od wielu lat, z pokolenia, na pokolenie, świadomie, ale często z pola nieświadomego, w tzw. „lojalności do rodu” poddawały się schematom, realizując plan z góry na nie ustalony. Bo kolejno miała być szkoła, studia (najlepiej te, które ulokują je w pracy na etacie- bo mama tak pracowała, bo babcia zawsze marzyła, bo socjalne, bo przywileje, bo .. ), mąż, dom, kredyt, dzieci, pies, obiadki rodzinne co niedziela. Wielu z nas, nie przeszło nawet przez myśl, że realizują czyjś scenariusz, często nie wiadomo czyj. I biegniemy, gonimy, przyspieszamy kroku, bo mocniej, bo ktoś inny lepiej, bo za mało perfekcyjnie, bo niewystarczająco. Znasz to? ZAGUBIĆ SIEBIE Takie życie u wielu z nas, trwa latami. Duża część, nie „budzi się” nawet wtedy, kiedy w ich domach lub pracy jest mobbing, przemoc fizyczna, psychiczna lub materialna. Kobiety często, nie mają tam szacunku, przestrzeni, własnego zdania. Są jedynie wykorzystywane, do realizowania cudzych celów. Myślą, że tak już jest, że nie każdy ma kolorowo, bo rachunki, kredyt, dzieci, rodzina. Nie widzą, bo nie są w stanie zauważyć, że coś jest nie tak. Realizują czyjś plan, i wierzą, że „straty” są należy wpisać w życie, bo zawsze może być gorzej. I tu wchodzi kolejny schemat. Nie układa mi się, bo coś robię nie tak, bo muszę się bardziej postarać, co ludzie powiedzą. Wiele z tych kobiet będzie kombinować, układać się, dopasowywać, aby tylko nie czuć odrzucenia i tego, że są niewystarczające. I mija dzień za dniem, i czujemy coraz to większą pustkę, jakby nas wydrylował, kawałek po kawałku. Najgorsze jest to, że same na to pozwalamy, bo nawet nie przyjdzie nam do głowy, powiedzieć NIE. Bo tak naprawdę to nie „oni” nam, tylko my same, nawet niemym nie- w sumie powiedziałyśmy tak. Więc dlaczego ci „oni” mają z tego nie skorzystać, jeśli się na wszystko zgadzamy?   GRANICE Dajemy przekraczać swoje granice- ba, często nawet nie wiemy, gdzie one są, więc nie zapala nam się lampka alarmowa, że ktoś wtargnął na nasz teren. Nie mamy marzeń, pragnień, swoich celów, bo nie mamy na nie siły. Wszystko kręci się w obrębie ludzi, którym naddajemy, gdyż uważamy, że są od nas ważniejsi. To społeczne przekonanie o poświęceniu kobiety, sprawia, że wybranie innej drogi, niż ta matki polki, poświęcaczki, oddanej służbie rodzinie i pracy, bez zachowania swojej autonomii, wiąże się z niełatwą drogą pokonywania przeszkód społecznych. Jednak jeszcze ważniejszym aspektem jest fakt, że najbardziej, boimy się naszych myśli, poczucia winy i samooskarżania w chwilach, kiedy wybieramy siebie. Naddajemy za: uwagę, okruchy zauważenia i strzępy czułości. W naszej głowie pracuje program z dzieciństwa „gdy się wystarczająco mocno postaram”, to ktoś mnie pokocha, zauważy, doceni. W innym wypadku czujemy ból, odrzucenie, albo porzucenie. Nie zdajemy sobie sprawy, że te emocje nie są z tu i teraz. One są jedynie echem tego, co „przydarzyło” się nam w dzieciństwie. DOM, OD KTÓREGO SIĘ WSZYSTKO ZACZYNA Większość odpowiedzi znajdziemy cofając się do naszego dzieciństwa, a często i okresu prenatalnego (bo bardzo istotnym jest, jak nasza mama „przyjęła” wiadomość o tym, że jest z nami w ciąży, i jak tę ciążę przechodziła). Wiedza na temat tego, jak wyglądał nasz poród, karmienie, emocje naszej mamy, już od samego początku, będą kreowały nasz ogląd na świat. To echa tego, czego mieliśmy za mało. Kiedy nie czuliśmy się „napełnieni”, bliskością, czułością i odczuwaniem, mamy. To wszystko sprawia, że jest to nasza matryca nieuświadomionych przekonań na naszą dorosłość. To w czasie naszego dzieciństwa formujemy naszą wiedzę, na to, jak czy będziemy umieć dawać i brać. Określamy, jak nam jest z bliskością i ile jesteśmy w stanie „zapłacić” za uwagę drugiego człowieka. A później idziemy w świat i niby dorosłe, pędzimy za niedoścignionym zasługiwaniem, aby ktoś nam „zakleił” puste przestrzenie w nas, dał to, czego nie dostaliśmy w domu. I wtedy relacje nam się nie układają, ludzie przez cały czas od nas czegoś chcą, w pracy nas „wykorzystują”. Bo „oni” z pola podświadomego czują, że my chętnie dajemy- więc czemu nie skorzystać. Z analitycznego umysłu, to nie logiczne, ale nie jeden nurt psychologiczny mówi o tym, że nie jesteśmy białą kartką, nawet wtedy, kiedy chcemy odciąć wszystko to, co było i zacząć zupełnie od nowa.   TWOJA MATRYCA Czasy, gdy „dzieci i ryby głosu nie miały” i nie ważne było co myśleliśmy i jak wyglądało nasze dzieciństwo, już minęły. Wielu naukowców, tj. np. Gabor Mate, nazywa wspomnienia z tego czasu, traumą, którą wypieramy w dzieciństwie, a która zapisana jest w naszym ciele i „odpala” nam się podświadomie w dorosłym życiu. Nasze ciało pamięta wszystko. Zapisuje w strukturze komórkowej wszystko to, co trudne, aby nas chronić i przypomina o tym, za każdym razem, kiedy znajdujemy się w podobnej sytuacji. To tak, jakbyśmy trzymały pozycję do walki- wysoko gardę, ugięte kolana w pełnej gotowość w ciele- do walki lub ucieczki, a częstokroć w totalnym zamrożeniu i nieczuciu. Jak z takiej pozycji kreować, tworzyć, myśleć o swoim wymarzonym życiu. Tam nie ma nawet cienia szansy, na zapytanie się siebie, czego ja chcę, czy ta sytuacja mnie wspiera, czy jest dla mnie dobra. Nie ma tam szansy na miłość do siebie i postawienie się na pierwszym miejscu, bo cała uwaga, siła i wewnętrzna moc, jest skupiona na trzymaniu pozycji do ataku lub ucieczki, do pomagania i gaszenia cudzych pożarów. Bo tak byłyśmy nauczone. W naszych głowach zapisany jest program, że jak wciśniemy się w „gorset”, szpilki, fartuszek, będziemy Zosią samosią, i staniemy do mocowania się z codziennością- bo tak trzeba, często nawet ponad nasze siły, to zasłużymy, osiągniemy, zdobędziemy. Jednak, ile razy byłyśmy w miejscu, gdzie odhaczyłyśmy z czek listy wszystkie punkty, i zamiast dumy i radości, czułyśmy złość, pustkę, gorycz, rozczarowanie, a częstokroć wstyd i poczucie samogwałtu. I dopóki, nie staniemy twarzą w twarz ze sobą- nie zapytamy się siebie, kim jesteśmy- z miłością do tego, jaka odpowiedz do nas przyjdzie. Dopóki, nie dowiemy się, co sprawia nam przyjemność- tylko tak z głębi serca, nie poznając swoich wartości i potencjału.

Dobrze wybierz zawód.

  Wielu licealistów nie ma pojęcia co chciałoby w życiu robić. O tym jak poszukać swojego miejsca na rynku pracy z trenerką rozwoju osobistego, doradczynią zawodową, mentorką zmiany, założycielką Akademii Twórczego Rozwoju Mogę Wszystko- Katarzyną Bralewską rozmawia Daria Łęcka. DŁ: Dlaczego młodzi ludzie mają taki ogromny problem z ustaleniem, jak chcą w przyszłości zarabiać na życie? KB: Młody człowiek nie patrzy na samego siebie wielowymiarowo. Dzisiejsi młodzi ludzie niewiele o sobie wiedzą, na przykład jakie mają talenty i predyspozycje. DŁ: Chodzi o słuch absolutny i łatwość pisania? KB: Nie, w żadnym razie. Nie każdy wie, że: bliskość, dyscyplina, ukierunkowanie czy empatia, to właśnie są talenty. Jest ich dużo więcej. DŁ: Jak młody człowiek może je w sobie odkryć? KB: Polecam wykonanie sobie Testu Gallupa. DŁ: Ale on jest płatny. KB: Zapewniam, że to będą dobrze wydane pieniądze, zwłaszcza gdy się jest jeszcze uczniem i szuka się drogi zawodowej dla siebie. Ten test pomoże nam w dostrzeżeniu takich cech, które będą solidną podwaliną do zawodowego życia. Pozwolą poszerzyć perspektywę, zrozumieć siebie i wskażą szansę na rozwój i zmiany w życiu, ponieważ nie zaszufladkują nas w konkretnym zawodzie. To od naszych wrodzonych talentów powinien zaczynać się wybór drogi zawodowa, bo gdy robimy coś, w zgodzie ze sobą, robimy to również z sercem, i to nas nie męczy i nie nudzi. DL: Ja jako licealista głównie wiedziałam czego na pewno nie chcę w życiu robić i była to praca na zmiany, bo ja jestem rannym ptaszkiem i zero stresu. Źle działam pod presją. Świetnie. To wspaniała wiedza o twoich talentach. To bardzo ważna kwestia żeby wiedzieć, czego nie chcę się robić. Czego na pewno nie dam rady przez trzydzieści lat wykonywać dzień w dzień, a tego dowiemy się dopiero, kiedy zaczniemy próbować. DŁ: Można sobie jakoś pomóc w wybraniu właściwej drogi czy wszyscy jesteśmy skazani na zmianę studiów po trzy, cztery razy? KB: To pytanie ma dwie płaszczyzny. Pierwszą jest- zmiana. Jest ona jedyną stałą w naszym życiu, jeśli nauczymy nsię elastyczności w dostosowywaniu do niej, będzie nam łatwiej podejmować decyzje i wprowadzać je w życie. Czasy naszych rodziców, kiedy kończyli szkołę i pracowali na jednym stanowisku do emerytury, dawno się skończyły. Należy pamiętać, że zmiana jest dobra i wielokrotnie konieczna. DŁ: Czyli z góry wiemy, że wszystko się na pewno zmieni, a nasze predyspozycje czy talenty jak to nazywasz pozostaną niezmienne? To jaki jest sens spotkania z doradcą zawodowym? KB: Polecam spotkanie z doradcą zawodowym lub mentorem, gdyż takie osoby spojrzą na ciebie z innej perspektywy. Pokarzą, że nie tylko przedmioty szkolne i oceny są wartościowe. Pomogą zajrzeć głębiej w siebie: jacy jesteśmy, co dla nas jest ważne, co lubimy, a czego nie. To na pewno ułatwi wybór drogi życiowej. DŁ: Jak można w sobie takie talenty rozpoznać bez robienia testu Gallupa? KB: Odpowiedź mi na pytanie za: Co ludzie cię chwalą? Co w tobie cenią? W czym jesteś dobra? Co ci sprawia przyjemność i nie męczy, tak jak innych? – w ten sposób odkryjemy twoje talenty. Na nich buduj swoją przyszłość zawodową. DŁ: Jakie to proste, dlaczego w szkole nas o tym nie uczą. Szkoda. a jakie błędy popełniają licealiści przy wyborze zawodu? KB: Najwięcej błędnych decyzji podejmowanych jest z poziomu „co inni powiedzą”. Oddajemy sprawczość otoczeniu, zamiast wejść w głąb siebie i zadać siebie pytanie „Czego ja tak na prawdę chcę od życia?”. Nie spełniajmy niczyich oczekiwań, tradycji rodzinnych, nie zostawiajmy lekarzem, bo rodzice mają prywatną przychodnię. DŁ: Ale skąd wiedzieć, co ja konkretnie chcę robić? KB: Dobrym ćwiczeniem jest wyobrażenie sobie siebie za 10 lat, jak już wykonujemy zawód, który wybraliśmy. Pomyślmy, czy chcemy, aby tak wyglądał nasz dzień? Czy to chciałbyś/ chciałabyś robić? Sprawdźmy, jakie są możliwości rozwoju w danym zawodzie. Poszukajmy zawodów pokrewnych, z podobnymi kwalifikacjami, czy umiejętnościami. To pomoże poszerzyć nasze pole widzenia i ułatwi wybór. DŁ: Czy w wieku nastu lat da się w ogóle ustalić, jaki zawód powinnam wykonywać? KB: To bardzo trudna decyzja i dla tego, jedynie poznanie siebie i przyglądanie się sobie: naszym wartościom, marzeniom, predyspozycjom, pomoże dokonać dobrego wyboru, a gdy się zmienimy dokonać zmian w życiu. DŁ: Ale sama mówisz, że świat tak szybko się rozwija, że za 10 lat nasza rzeczywistość będzie zupełnie inna. KB: Właśnie. Jeśli skupimy się nie tylko na nauce przedmiotów szkolnych, a zadbamy również o kompetencje miękkie, takie jak: radzenie sobie ze stresem, elastyczność, komunikatywność, kreatywność, zarządzanie sobą w czasie i wiele innych, będziemy mogli wykorzystać je w każdym zawodzie. Należy pamiętać, że najważniejszym jest połączyć wiedzę, umiejętności, postawę społeczną i predyspozycje. Czego przykładem może być taka sytuacja, gdy: ktoś jest dobry z informatyki i matematyki, jego pasją jest rysowanie, a na pytanie co najchętniej robi w wolnym czasie odpowiada, że lubi wprowadzać zmiany w przestrzeni, w której się znajduje, lub spacery po lesie, proponuję, aby przyjrzał się zawodom związaniem z grafiką komputerową, aranżacją i projektowaniem przestrzeni, architekturą krajobrazu. Kilka konkretnych informacji, a wiele możliwości, którym warto się przyjrzeć. DŁ: Jak pomagasz znaleźć młodym ludziom swoje miejsce i wybrać właściwy zawód? Zadając pytania? Jakiego typu? KB: Konsultacja ze mną polega na poznaniu drugiego człowieka. Zadawaniu pytań, których jeszcze nikt mu nie zadał. Daniu przestrzeni, aby zastanowić się, nad sobą i „zajrzeć” w głąb siebie. Wypisaniu mocnych stron, tego, co dana osoba nie lubi i tego, co lubi robić- to ważne wskazówki dla mnie. Pytam o pasje. O to, co chcieli robić w dzieciństwie, czym lubili się bawić i gdzie? DŁ: Sorry, ale to takie błahe pytanka. KB: Wcale nie. Takie pytania, pozornie błahe, pozwalają odkryć „wewnętrzy diament”, który każdy z nas ma w sobie, tylko przykryty jest niewspierającymi przekonaniami i „łatkami”, jakie otrzymujemy od otoczenia przez całe życie. DŁ: Ja zawsze słyszałam, że nie mam talentu do języków, to są takie łatki? KB: Dokładnie: „Nie dasz rady”, „ty się do tego nie nadajesz”, „jesteś leniwy”, itp. W dalszej pracy, zajmujemy się właśnie przekonaniami, wiarą w siebie i swoje możliwości. Konfrontujemy się z tym, co jest prawdą, a co nie. W kwestii wyboru zawodu doradzam również, żeby poszukać osoby, która pracuje w zawodzie, jaki chcemy